Skocz do zawartości

Dynaudio 2DM 2/6

Typ sprzętu: Kolumny Podstawkowe

Producent: Dynaudio

Model: 2DM 2/6


Umiarkowany

(3/5)


(3/5 na podstawie 1 opinii)

sprzet
POMPONIUSZ

Data dodania: 18 wrzesień 2011

POMPONIUSZ

Data dodania: 18 wrzesień 2011

Jakość/cena
Ocena ogólna
Jakość/cena
Ocena ogólna
  • Muzykalność, soczystość i ogólna przyjemność z odsłuchu.
  • Grają za kulturalnie i mogłyby schodzić z basem trochę niżej.

Jak długo posiadasz oceniany sprzęt?: krócej niż 1 miesiąc

Gdzie kupiłeś/aś oceniany sprzęt?: Nie kupiłem. Wypożyczyłem do domu na tydzień.

Ile zapłaciłeś/aś?: Tylko za przesyłkę.

Dlaczego wybrałeś/aś ten sprzęt?: Chciałem zobaczyć jak gra Dynaudio.

Z czym porównywałeś/aś przed decyzją o zakupie?: Triangle Comete, Usher S-520

Podaj zestaw w jakim używany jest oceniany sprzęt: Creek Evo CD / Creek Evo2,
interkonekt: Chord Chameleon Silver Plus,
kable głośnikowe: Supra PLY 3.4S,
zasilanie : listwa i kable Supra.

Opinia:

Na samym wstępie chcę zaznaczyć, że to nie jest żadna recenzja, a tylko moja opinia. W dodatku wyrobiona na podstawie odsłuchu nie na referencyjnym sprzęcie, ale na budżetowej elektronice. Obiektywne w tym subiektywnym opisie może być jedynie to, że szukając do swojego zestawu niedrogich i niedużych kolumn, odsłuchuję je w tym samym zestawie, w tych samych warunkach i na tych samych płytach. Trochę to wszystko może asekuracyjne, ale przecież mowa będzie o Dynaudio. A to nie przelewki. Mimo że chodzi tylko o najtańszy monitorek w ofercie tego producenta.

Przyjazd kolumn do mojego małego pokoju odwlekał się i odwlekał, aż w końcu się udało. Stanęły wreszcie na miejscu poprzedników (Usherów S520) i zagrały. Mimo obiekcji forumowiczów, spodziewałem się, że jednak pokażą się z dobrej strony, Bo przecież to Dynaudio.

Kolumny oczywiście mają swoje zalety, które rzucają się na uszy od pierwszych dźwięków. Przede wszystkim, zaletą tych kolumn jest niewątpliwa przyjemność z odsłuchu. Kolumny bowiem niczego nie wyostrzają, niczego nie przejaskrawiają. Żadnych kwaśnych smaczków czy metaliczności się nie uświadczy. Grają pełnymi barwami.Jednym słowem, miękko i soczyście. Choćby się chciało, a trzeba powiedzieć, że czasem by się chciało, to nie usłyszy się żadnych utwardzeń. O jakiejś szklistości czy metaliczności, na szczęście, można zapomnieć. To co się słyszy wywołuje skojarzenia z aksamitem czy pluszem. Chce się do tego dźwięku wręcz przytulić. Przytulić i zasnąć. No właśnie. Niestety! I co ja na to poradzę.

Przykro mi, mimo powyżej opisanych zalet, Dynaudio DM 2/6 mają wady. Tymi wadami są paradoksalnie zalety. Tak to chyba trzeba powiedzieć. Niestety, przyjazność przekazu tych kolumn jest tak duża, że aż za duża. Czasami tak trzeba, ale nie zawsze tak się chce. Dzięki takiemu podejściu do podawania dźwięku, i Ameryki tu nie odkryję, wszystkie źle nagrane płyty grają – można rzec – pięknie. Nic nie gra jak z pudełka, wszystko ma ciało i swoją wagę. Dźwięk jest bardzo duży. Czasami zdaje się, że jeszcze trochę i nie zmieści się w pokoju. Wcześniej zastanawiałem się czy większy model z tej serii nie będzie za mały. Na szczęście zdecydowałem się na mniejszy. Ściany trzebaby chyba było poprzesuwać o dobrych kilka metrów. Przesterowanych, tzw. Remasterów wreszcie posłuchałem z dużą przyjemnością. Ciekaw jestem przy okazji, kto takie „poprawione płyty” kwalifikuje do miana remasterów i nie wstydzi się pod tym podpisać. Kiedyś myślałem, że chodzi mi o to, żeby właśnie wszystkie płyty grały tak, że możnaby było je odsłuchać bez zgrzytania zębami. Dynaudio DM 2/6 właśnie na to pozwalają. Ale każdy kij ma dwa końce. Wszystkie płyty grają niestety tak samo. Maskowanie wad realizacyjnych nagrań to fajna rzecz, ale chciałoby się też posłuchać tego, co realizator miał do powiedzenia. W tej sytuacji nie ma na to szans. Wokale są duże, pełne i naturalne. Naturalność to może słowo klucz do tych kolumn. Naturalność i soczystość. Jeszcze żeby tylko była do tego jakaś rezolucja, było by super. Ale za te pieniądze, to chyba sfera marzeń, a nie rzeczywistości. Chociaż wyżej wspomniane Usherki miały jednak coś na ten temat do powiedzenia. Dużo więcej. No ale kosztem barw i tej magii. Tamte grały na pewno twardszym dźwiękiem, nie rozpływały się jak DM-y, ale komunikowały się przez to ze słuchaczem lepiej. Może to efekciarskie, ale też efektowne i ja tak lubię. Taki mój gust. Pewnie był to efekt bardziej wyeksponowanej wyższej średnicy i w ogóle wysokich, ale dzięki temu muzyka dostawała kopa. A to chyba jest też potrzebne. Człowiek nie tylko chce słuchać muzyki, ale i ją przeżywać. Stereofonia zresztą też mi się lepiej podobała w poprzedniczkach. Tutaj nie zaobserwowałem odrywania się dźwięku od kolumn. Wszystko było spójne i gęste. Nawet może oleiste. Takie życie. Nic nie poradzę.

Co do basu Dynaudio, to stanowi on raczej podstawę nagrań. Ushery mają niewątpliwie bardziej zwarty, punktowy i z większym kopem. Powiedziałbym rockowy. Mógłby też schodzić niżej, bo wydaje się, że kolumny grają dość płytko.

Wysokie po prostu aksamitne. Nie zwracają jakoś na siebie uwagi. W tym dobrym sensie. Nie są natarczywe czy twarde.

Dynamika? Hmm … To nie są szybkie kolumny. W moim odczuciu „tajwanki” też lepiej wypadają w tym względzie. Creek nie jest demonem dynamiki i widzę, że potrzebuję pomocy szybkich kolumn. Te mu nie pomogły. Dynaudio – powtórzę to jeszcze raz – niestety i jeszcze raz niestety, jakby brakowało im sił. Odczuwalnie grają wolniej. Ospalej wręcz. Całe brzmienie sprawia wrażenie masywnego z ciężkim podparciem basu. Fajnie zagrał swing. Ella Fitzgerald kołysała do snu jak nigdy. Jednak przesiadka na wczesny Maanam była - powiedziałbym nawet – śmieszna. Zupełnie zabrakło pazura. Nie mówię, może to Creek nie daje im rady, zresztą przecież cały czas mówię o całym zestawie, ale też porównuję z innymi kolumnami. Jednym słowem, brakowało mi szybszego tempa, szybszego rytmu nagrań. No i ekspresji całej muzyki. Nie tylko wokalistów. Chociaż tego też było brak.

I tak zupełnie na koniec, może nikt nie zauważył, kolumny przy cichym graniu nie radzą sobie najlepiej.

Niestety zatem, pomimo serca dla marki, chyba nie zwiążę się z nią na dłużej w najbliższym czasie. Może wyższe modele mają to coś, czego brakowało mi w DM 2/6, ale mnie na nie nie stać. Nie twierdzę, że to złe kolumny, kosztują też przecież niewiele, ale muszę się zgodzić z innymi, że te dwie marki- Dynaudio i Creek, nie są stworzone dla siebie. Ten model zapewne zagra dobrze z agresywnymi, krzykliwymi, tanimi Japończykami. Tak mi się wydaje. Cieszę się jednak, że mogłem się z nimi zapoznać. Przekonały mnie bowiem już ostatecznie, że do 13-15-metrowego pokoju wystarczą zupełnie kolumny niewielkie z niewielkim booferem. Basu będzie dość. Może nawet i za wiele. A wcześniej trudno mi było w to uwierzyć. Polecam wszystkim posiadaczom małych pomieszczeń i jasnej, elektroniki. Trzeba ich posłuchać koniecznie. A ja szukam dalej z nadzieją, że znajdę to czego szukam. A może się po drodze wzbogacę i dalej będę gonił tego króliczka.




Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.